Kiedy pierwszy raz weszłam w interakcję z tureckim niemowlęciem w postaci siostry mojego boja - nie onieśmielił mnie fakt nieznajomości tureckiego.
Bobasy mają w nosie w jakim języku mówi buzia tej Pani.
I jak wszystkie polskie dzidziusie i ten maluszek polubił zabawę w "a kuku", polegającą na chowaniu się, gwałtownym "odsłanianiu" i kukaniu. Głupie to strasznie, ale jak dzieciak się śmieje to i nakręca do jeszcze intensywniejszej zabawy.
Domownicy uśmiechali się pod nosami, coś tam mówili, ale jestem już przyzwyczajona do obgadywania mnie przy mnie i nie robię z tego powodu awantur. Zawsze sobie myślę, że mówią coś miłego... :p
I tak się bawiłyśmy przez wieeeele miesięcy, przy każdej okazji, przy ludziach, nie przy ludziach, kiedy wszystkie inne zabawy nudziły się po pięciu minutach, a kukanie zawsze konczyło się słodkim rechotem małej.
Któregoś razu zostałam oświecona przez postronną koleżankę. Kuku znaczy tyle co.. cipka.
Dziękuję.
Kurtyna.
Hyhyhy...
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńHahahaha
OdpowiedzUsuńOplułam monitor :D
OdpowiedzUsuńHahahhaaha 😅😅😅😅
OdpowiedzUsuń