piątek, 18 lipca 2014

Zakupy w mięsnym

Jedną z rzeczy, które najbardziej zachwyciły mnie w Turcji, jest serwis.

Nieważne jak bardzo speluniasta jest knajpa, w której siedzimy - zawsze jest tam ktoś kto zadba o stan naszego stołu. Nawet jeśli jesteśmy w jadłodajni typu self-service, po sobie sprzątać nie musimy.
Do McDonalda zawsze wpada się na zestawik i opuszcza się lokal, zostawiając pierdolnik na czerwonej tacy. Ktoś się tym zaopiekuje.

W lokalach na dłuższą biesiadę zawsze kręci się ktoś kto regularnie opróżnia popielniczkę, zabiera szklankę po herbacie, czasem nawet jeszcze z pozostawionym łykiem na później i proponuje następną, bo przecież herbatę pije się gorącą. Czasami są tak błyskawiczni i dyskretni, że jedno spojrzenie w drugą stronę i bach - szklanki nie ma. Nawet jeśli dla mnie była do jednej dziesiątej pełna, dla nich jest do dziewięciu dziesiątych pusta. Nabyłam już nawyk, by kłaść łapę na mojej szklance, kiedy Pan w jasnej koszuli zbliża się i analizuje stan stołu.

Dobry serwis nie ogranicza się jedynie do barów i restauracji. Kupując mięso w sklepie warto zdradzić sprzedawcy sekret - jakie danie  mamy w planach. Jeśli gulasz - pokroi nam mięsko, jeśli mielone - zmieli wybrany kawałek, jeśli kurczaczek - to wyporcjuje i usunie błonki. Nawet wytnie tłuszcz jeśli mamy taką potrzebę.
Widziałam również sklepy z poczekalnią - krzesełko, żeby klient się nie zmęczył, gdy mięsko będzie starannie pakowane.

Ryby. Kupiłam kiedyś całe ryby. Wypatroszone, lecz z głowami. Kiedy mój ukochany miał wziąć się za gotowanie, skrzywił się na kapkę krwi widoczną przez siatkę. Zdziwił się bardzo, gdy myjąc jego rybki, uraczyłam go dramatyczną historią corocznego zabijania karpia w Polsce. Karpia, który przez 2 dni żywy pływa sobie w wannie. Któremu jako dziecko nadawałam imię zanim skończył na wigilijnym stole.
Tu - nie do pomyślenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz