środa, 30 lipca 2014

W podróży: Assos

Koniec Ramazanu to kilka dni wolnego dla wszystkich. Święto wagi naszego Bożego Narodzenia (tyle, że latem). Kto może bierze 2 dni wolnego i ma 10 dni na wypad do jednego z licznych tureckich kurortów. Bo wakacje zagraniczne to dla Turków prawdziwa męka organizacyjna i finansowa w związku z polityką wizową (trzeba do tego dołożyć fakt, że rodzina turecka to rzadko kiedy tylko jedno dziecko do ogarnięcia). Osobiście nie znam nikogo kto wybrał się poza kraj.
Trzeba się również dobrze pogimnastykować, by spokojnie zacząć wyjazd. Całe masy ludności opuszczające miasta w tym samym czasie równa się - korki.
My wraz z przyjaciółmi wybraliśmy się nad Morze Egejskie, do Assos. Pod namiot - bo wszystko inne zarezerwowane, a ceny wywindowane.
Wyjechaliśmy w środku nocy z nadzieją na pięciogodzinną podróż, jakże naiwnie myśląc, że dotrzemy do pustej jeszcze łódki w Canakkale, która wraz z autem zabierze nas na drugi brzeg.

4 godziny w drodze - 3 godziny w pełnym słońcu, sunąc niczym leniwiec po gałęzi, dotarliśmy wreszcie na łódź, a stamtąd do Assos to już szybko.



Pominę wszystkie perypetie z poszukiwianiem campingu, rozkładaniem namiotu, dmuchaniem materaca, spuszczaniem powietrza z materaca, ponownym dmuchaniem materaca, itd...

Okolica piękna. Mało popularne wybrzeże z plażą składającą się ze ślicznych kamyków, prawdopodobnie z Ikei, czystą wodą, w której zanurzenie daje widok niczym akwarium pełne ryb. Tylko szkoda, że ja nie lubię plażowania.

Mam w zwyczaju NIE oglądanie żadnych zdjęć przed podróżą. Również śledzenie mapy w poszukiwaniu ciekawych okolic PRZED urlopem nie wchodzi w grę. Tym bardziej radość była większa gdy okazało się, że okolica zasiana jest antycznymi ruinami, które tak uwielbiam za sprawą omawiania mitologii w szkole podstawowej oraz zamiłowania do filmów typu "Troja" czy "Aleksander". Zawsze sądziłam, że tego typu miejsca będzie mi dane zobaczyć kiedyś, w Grecji. A tu i Troja i Aleksandria i ruiny starożytnych świątyń - w zasięgu naszego auta. W Turcji.

W dodatku samo dotarcie do tych miejsc to szał dla oka. Nieprzyjazne kamieniste tereny, sucha ziemia, a do tego kwitnące drzewa i krzewy, morze błękitne jak na filmach, grecka wyspa po drugiej stronie. Tureckie wioski z kamiennymi domami same w sobie wyglądają jakbyśmy podróżowali wehikułem czasu.


Dzisiaj o Akropolu w Behramkale i pozostałościach po starożytnym mieście Assos.



Miasto usytuowane było na wzgórzu, zdecydowanie nadaje się na epickie fotki na fejsbuka. W oddali rysuje się widok greckiej wyspy Lesbos, która kojarzy się wszystkim jednoznacznie, ale za daleko by cokolwiek zobaczyć i się przekonać.

Najładniejszą częścią Akropolu była Świątynia Ateny wybudowana około 530 r p.n.e. Turystów tego dnia nie ma zbyt wielu, być morze z powodu żaru z nieba, który o tej porze roku skutecznie zniechęca do ruszenia małym palcem u stopy.
Po samym mieście zostało niewiele, fragmenty murów, wież, zbiornika wodnego... Moje ulubione miejsce to teatr.
Nie będę pisać szczegółowo o historii, bo o tym w Internecie w bród.















Ciąg dalszy nastąpi.



1 komentarz: